Łatwo się domyślić, że wykonując swoje zawodowe obowiązki dyrektora oddziału w Toruniu jestem zupełnie inną osobą niż gdy siedzę w domu, bawię się z dziećmi lub realizuję swoje pozazawodowe pasje. Przekraczając próg zarządzanego przeze mnie oddziału momentalnie wchodzę w rolę pana Tomasza, przełożonego, który potrafi być bardzo wymagający i surowy, a jednocześnie potrafi docenić dobrze wykonaną w pracę. W firmie nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby zachowywać się tak, jak mam to w zwyczaju robić w domu. W pracy, dyrektor oddziału Toruń, jestem poważny i mało skory do jakichkolwiek żartów czy wygłupów. Zajmowanie się finansami nie jest śmieszne, a stanowi odpowiedzialne i poważne zadanie. Zarówno od siebie, jak i od swoich podwładnych wymagam całkowitego poświęcenia sprawie i stuprocentowego wykonywania obowiązków. Nie obchodzi mnie jaki kto jest po godzinach pracy – może być wielkim leniem czy fanem filmów science-fiction. Ważne, żeby w ciągu ośmiu godzin pracy zachowywał się tak, jak przystało na dobrego doradcę finansowego, managera lub kogokolwiek innego zatrudnionego w firmie.
Wchodząc do domu, zdejmując krawat i marynarkę przechodzę z funkcji dyrektora na funkcję głowy domu i członka rodziny – Tomka. Na miejsce powagi i profesjonalizmu wchodzi wesołość, życzliwość i pewna beztroska, na jaką nie mógłbym sobie pozwolić w życiu zawodowym. Utrzymanie równowagi między pracą i życiem osobistym pozwala mi zachować balans fizyczny i psychiczny, z czego jestem niezmiernie dumny. Najważniejsze, to umieć zachować umiar we wszystkich elementach swojego życia.