Pracując jako dyrektor oddziału w Rudzie Śląskiej nie mogę sobie pozwolić na byle jakie zachowanie w swojej firmie i ubiór świadczący o moim braku profesjonalizmu. Gdy tylko otrzymałem posadę dyrektora, natychmiast wybrałem się na duże zakupy, podczas których kupiłem dwa nowe garnitury, ze trzy różne koszule i parę krawatów na różne okazje. Do tego dobrałem eleganckie spinki do mankietów, dwie pary butów i nowy zegarek na miarę stanowiska dyrektorskiego. Na zakupy wydałem prawie 5 tysięcy złotych, jednak nie przejąłem się taką kwotą, bo miałem świadomość, że zarobki dyrektora oddziału pozwolą mi dość szybko zreperować dziurę budżetową.
Jestem dyrektorem od stóp do głów – i swoim wyglądem i zachowaniem staram się wyglądać jak człowiek sukcesu, który przewodniczy pracy dziesiątkom osób pracujących w zarządzanym przeze mnie oddziale firmy. Wiele razy słyszałem miłe komplementy na temat tego jak elegancko wyglądam i jak się prezentuję. Oczywiście, nie usłyszałem ich z ust moich podwładnych, ponieważ takie zachowanie uznane byłoby za zwykłe wazeliniarstwo i wkupywanie się w moje łaski za pomocą komplementów, a udało mi się wychwycić parę komentarzy, które nie powinny trafić do moich uszu.
W komplementowaniu mojej osoby prym wiedzie moja mama, która jednak nie jest zbyt dobrym przykładem bezstronnego obserwatora, dyrektor oddziału Ruda Śląska. Mamie podobam się niemal we wszystkim – od rozciągniętej piżamy po garnitur za pięć tysięcy złotych. W końcu jest moją matką i spogląda na mnie zupełnie nieobiektywnie.