Na swoją pozycję i funkcję dyrektora oddziału nie szczędzę ani pieniędzy, ani czasu. Uważam, że jako człowiek sukcesu i osoba odpowiedzialna za pracę całego oddziału powinienem prezentować się możliwie jak najlepiej i nie za bardzo obchodzi mnie jakimi środkami osiągnę zamierzony cel.
Przyzwyczaiłem się, że pieniądze są środkiem, który znacznie ułatwia życie i przyspiesza realizację postawionych sobie zadań. Wiadomo, kto ma pieniądze ten ma władzę, a jako, że ja tych pieniędzy trochę mam, to i na władzę nie narzekam, kierownik oddziału Bydgoszcz.
Podejrzewam, że niektórzy znajomi z zazdrością patrzą na poziom życia mój i mojej rodziny, a swoją zazdrość kryją pod zawistnymi słowami i obmowami. Nie raz słyszałem, że jestem sknerą, żyję ponad stan, nie dzielę się z innymi tym, co posiadam lub jestem wielkim panem z kupą pieniędzy. Moje dzieci otrzymują zazwyczaj przydomek bananowych, co oznacza, że nie znają życia i nie umieją zarobić na własne potrzeby, bo tatuś im na wszystko daje. Owszem, ułatwiam swym pociechom pewne kroki, głównie te odjęte w kierunku nauki i studiów, jednak nie oznacza to, że bez skrępowania daję im tyle pieniędzy, ile potrzebują. Wychodzę z założenia, że na własne przyjemności i zabawę moje dzieci powinny same zarobić. Ja mogę im zasponsorować kurs językowy za granicą lub zapłacić czesne na studia. Jeśli marzą o wyjeździe w góry na narty – na to muszą znaleźć pieniądze sami.